- Skauci obserwowali mnie 10 miesięcy. Sprawdzają nawet, jak podajesz bidon masażyście. Musisz tu pasować - mówi o swoim przejściu do SC Freiburg polski bramkarz Rafał Gikiewicz. Piję piwo co drugi dzień od ok. 8 lat, przez ostatnie 2-3 miechy zaczęłam pic co dzień, zeby rozładowac stres, i ostatno az przez parę dni mi się na młosci zbierało, brzuch spuchnięty Nie piję, nie częstuję, nie kupuję alkoholu - powiedziała zgodnie z deklaracją podpisywaną w Krucjacie. Później niektórzy odnosili się do niej z rezerwą. Kasia Szczerba nie ma tych problemów w firmie, gdzie pracuje od niedawna. Nikt jej nie pyta, dlaczego nie pije, chociaż zwyczajowo urodziny świętuje się szampanem. Sierpień był doskonałą okazją – katolickim miesiącem trzeźwości. Wierzący rezygnują wtedy z alkoholu na cały miesiąc. Byłem ciekaw, jak to jest. 1 sierpnia, otwierając piwo Kotulanka, Trojanowska, Olszówka i inni. Gwiazdy, które miały problem alkoholowy. Mnóstwo gwiazd polskiego show-biznesu zmagało i zmaga się z częstym piciem alkoholu, a nawet z alkoholizmem Nawet jeśli nie wykonujemy ciężkich prac, a nasze dni nie są intensywne, możemy czuć się zmęczeni, senni i pozbawieni energii. Uczucie znużenia nie zawsze jest wynikiem braku odpowiedniej ilości snu. Czasem wystarczy zadbać o picie odpowiednich ilości wody, aby na nowo cieszyć się energią do działania. 3.5. Nadmierny głód JLXOsUh. Nie piję kawy już jakiś czas. Tak, tak… do niedawna i ja byłam pod wpływem tych niby walorów. Kawusia pachnąca, czarująca, do konsumpcji zachęcająca – tak ją hołubiłam. Kawa nałogowym kofeinistom kojarzy się z przyjemnością, tą szczególną chwilą, która jest nagrodą w ciągu dnia. Podobnie ma się rzecz z papierochami. Potrafię to nazwać bo byłam pod wpływem obydwu nałogów i teraz z perspektywy czasu jak już nie mają one nade mną władzy wiem, że życie bez nich jest lepsze a na pewno zdrowsze. Niemało jednak kosztowało mnie dojście do tego etapu na którym jestem obecnie, czyli pełnej świadomości i akceptacji faktów dot. skutków ubocznych jakie niesie za sobą kofeinizm i nikotynizm. Pewnie zostanę zlinczowana za ściąganie kawki z piedestału no ale taki mój wybór i możliwe że po przeczytaniu moich wypocin spojrzycie trochę inaczej na tego czarnego diabła w porcelanowej filiżance. Zapraszam więc na kawkę po mojemu 😉Już rok temu ograniczyłam kawkę z dwóch szklanek do jednej. Piłam jednak nadal. W pewnym momencie jak zabrakło mi kawusi i po obiadku /bo zawsze odprawiałam ten wątpliwy ceremoniał tuż po obiedzie/ poczułam się okropnie. Byłam znużona, zmęczona, ospała i nie do życia. Zaznaczam, że obiadek był pokroju lekkiego więc to nie on był winowajcą. Po prostu nie pobudziłam sztucznie swojego organizmu kofeiną. Następnego dnia miałam już kawkę i jak co dzień przystąpiłam do poobiedniego rytuału sączenia czarnego szatana. A jak, żeby mieć przypływ energii i nie czuć się jak zombie. Oczywiście poczułam się lepiej. Jednak ten dzień bez kawy dał mi kopa do że bez kofeiny nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Postanowiłam więc całkiem pozbyć się tego zgubnego nałogu. Zrobiłam to ostrym cięciem. Z dnia na dzień po prostu przestałam pić kawę. Wcale, zero, nic kofeiny w moim życiu. Na początku było ciężko, znużenie i ospałość było bardzo męczące. Zmuszałam się do ćwiczeń fizycznych ale czułam się bardzo osłabiona. Faktycznie po kofeinie ćwiczy się bardzo fajnie. No ale postanowiłam więc się tego trzymałam. Z dnia na dzień było lepiej. I jakoś udało pozbyć mi się szatana w filiżance 🙂 z czego jestem bardzo powodem mojej decyzji było pozbycie się nałogu, gdyż stwierdziłam że przez wiele lat trzymał mnie w swoich szponach. Po drugie pobolewał mnie brzuch i szukałam przyczyny. Po drodze wyeliminowałam gluten, nabiał a dalej mnie pobolewało. Szukałam więc nadal przyczyny w tym co spożywam codziennie, padło więc i na kawę. O dziwo już po trzech dniach moje WIELOLETNIE dolegliwości jelitowe po prostu minęły. Nigdy nie kojarzyłam ich z kawą, musiałam do tego po prostu produkowana jest przez rośliny w celu zwalczania wszelkich nieproszonych gości. Działa jak pestycyd. Dlaczego więc dla człowieka miałaby być remedium na wiele przypadłości jak to przedstawia lobby kawowe?I powód dlaczego nie piję kawy – podrażnienie jelit i żołądka Tak więc pierwszym powodem było podrażnienie jelit i żołądka mimo, że nigdy nie piłam kawy na czczo. Kofeina ma jednak związek z bólami jelitowymi czy tworzeniem się wrzodów. Posiada odczyn kwaśny i zaburza alkaliczne PH jelit, co wiąże się z upośledzeniem działania kosmków jelitowych i treści pokarmowe nie są odpowiednio wchłaniane. Sprzyja wzdęciom, niestrawności oraz zwiększa ryzyko powstawania raka jelita grubego. Krew nie jest odżywiona i może dojść do niedokrwistości. Dodatkowo regeneracja wszelkich organów, mięśni czy kości jest w znacznym stopniu utrudniona. Kwestie jelitowo-żołądkowe przerabiałam na sobie i widzę związek ze stanem jelit a piciem powód dlaczego nie piję kawy – sztuczny stres w związku z podwyższeniem hormonów stresuKawa powoduje stres. Tak – to pobudzenie, energia którą czuje się po jej wypiciu jest niczym innym jak sztuczną stymulacją emisji adrenaliny, która powinna pojawiać się jedynie w ekstremalnych warunkach np. faktycznego zagrożenia życia. Jak widać fundujemy sobie stres aby się ożywić i dodać animuszu. To jakieś nieporozumienie. Faktycznie pamiętam jak po wypiciu kawki tętno wzrastało, chęć drzemki odpadała, robiło się po prostu dobrze. Jednak to przyspieszone tętno zaczęło mi również przeszkadzać gdyż było to nienaturalne. Kofeina stymuluje układ nerwowy i nadnercza więc stąd takie samopoczucie. W związku ze sztucznie wytworzonym stresem procesy trawienia zostają spowolnione lub zatrzymane. Nie dziwne, że po kawie tak dobrze mi się ćwiczyło, adrenalina podnosi możliwości fizyczne aby móc ratować tyłek np. przed dzikim zwierzem 🙂 . Moja psinka jak wąchała kawę to tylko łepek odwracała z niechęcią. Warto obserwować zwierzęta, choć niektóre tak jak i ludzie mogą mieć zaburzone zmysły i lubią podjadać strawę dla nich nie przeznaczona np. takie lody czy tym bardziej trującą dla psów mechanizm działa w następujący sposób, najpierw zostaje pobudzone wydzielanie adrenaliny a jeśli stres trwa nadal a trwa bo kofeinę do organizmu przecież dostarczamy systematycznie w regularnych odcinkach czasu, zostaje wydzielany kortyzol, który zaburza funkcjonowanie całego układu nerwowego. Jeśli myślicie, że kofeina rozbudza umysł itp. to jesteście w błędzie. To hormony stresu i strachu wydzielone poprzez stymulację kofeiną i procesy jakie w związku z nimi dzieją się w organizmie, odpowiedzialne są za taki stan rzeczy. Jeśli taki stan trwa długo jest zagrożeniem dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. Między innymi powoduje zakłócenie równowagi poziomu glukozy, przez co zwiększa się odporność na pewnym czasie organizm przyzwyczaja się do takiego stanu rzeczy i po prostu odpuszcza. Tak rodzi się nałóg a jego skutki uboczne to np. zmniejszenie metabolizmu, niepokój, depresja, przyspieszone starzenie, zaburzenia rytmu serca, bóle głowy, bezsenność itd….Niemożliwym jest aby wieczny stan stresu w organizmie był pożądany. Stres i procesy biochemiczne z nim związane zarezerwowane są wyłącznie na sytuacje ekstremalne. Po tym czasie organizm wraca do swojej „normalnej” bezstresowej natury. Logicznym zatem jest, iż sztucznie go wywołując przez dłuższy okres czasu, działamy jedynie na jego kawę mamy wrażenie że się lepiej czujemy jednak zamiast odpocząć gdy naprawdę jesteśmy zmęczeni sięgamy po kolejną filiżankę z kofeiną i tak w kółko. Jesteśmy coraz bardziej zmęczeni, tworzy się błędne koło a skutki uboczne prędzej czy później i tak dadzą o sobie znać. Ten cudowny niby stan po kawie to jedyni ułuda, za którą każdemu przyjdzie zapłacić…III powód dlaczego nie piję kawy – szybsze starzenieJako dla kobiety jest do dla mnie ogromnie ważna kwestia. Nie chcę aby coś co zależy wyłącznie ode mnie miało prowadzić do szybszego starzenia się mojego ciała. O nie ! Kofeina jest utleniaczem, nie zawiera więc antyoksydantów a dodatkowo pozbawia organizm cennych składników mineralnych. Zauważcie, że po wypiciu kawusi szybko lądujemy w kibelku a i strumień moczu jest mocny i konkretny. Kawa odwadnia, pozbawia nas wody, powodując przesuszenie organizmu. Przy okazji pozbywamy się właśnie minerałów. Wiadomo jaki ma to wpływ na stan skóry, włosów, paznokci czy narządów jest jeszcze gorsza rzecz a mianowicie fakt, że czarnulka powodując wzrost kortyzolu o czym pisałam wyżej, zmniejsza ilość DHEA /dehydroepiandrosteron /zwanego hormonem młodości. Im więcej kortyzolu tym mniej wtóre złudna energia i krążące nieustannie w organizmie hormony stresu nie pozwalają tak naprawdę na głęboki, odprężający sen, który niezbędny jest do procesów regeneracyjnych organizmu. Sen odmładza i to bardzo ale jeśli jest zdrowy, głęboki i wspaniałych właściwości przypisywanych kawie to jedno wielkie oszustwo co teraz mogę stwierdzić na własnym przykładzie. Po okresie odstawienia, który łatwy nie był czuję się o niebo lepiej a sen w końcu zaczął być PRAWDZIWYM SNEM a nie jakimś przewracaniem się z boku na bok. Wcześniej naczytałam się o dobroczynnych właściwościach kawy ponieważ podświadomie szukałam takich informacji aby usprawiedliwić jej picie. Ale to właśnie jelita dały pierwsze znaki, że coś jest nie tak i dzięki nim zaprzestałam „urozmaicać” sobie życie złudną przyjemnością. Kofeina podobnie jak nikotyna podnosi poziom serotoniny dlatego pijąc i paląc, nałogowcy czuja się szczęśliwi i dopóki sobie nie uświadomią będą w tym tkwić do końca. Druga sprawa że większość z nich wcale tego nie chce, ale to już ich problem…IVpowód dlaczego nie piję kawy – zakwaszenie organizmuJeśli chodzi o zakwaszenie organizmu to taki dość drażliwy temat. Jedni uważają, że organizm sam reguluje ph ciała a inni natomiast, że trzeba samodzielnie dbać o to aby odczyn był zasadowy. Ja uważam, że nie zaszkodzi się alkalizować w naturalny i bezpieczny sposób. Kawa posiada odczyn kwaśny i zakwasza organizm a na dokładkę jej środowisko bardzo odpowiada komórkom powód dlaczego nie piję kawy – wpływ na rozwój i pogłębienie osteoporozyNasza czarna dama mimo, że elegancka i wytworna potrafi być zdradliwa i podstępna. Perfidnie wykrada wapń z kości czyniąc w nich spustoszenie, na dodatek zmniejsza wchłanialność wapnia . Bezwzględnie powinny z niej zrezygnować osoby ze stwierdzona osteoporozą. Póki co nie mam problemów z kośćmi ale nie zamierzam być w przyszłości staruszką poruszającą się za pomocą balkonika albo co gorsze leżącą, schorowana i połamaną. O nie! Dlatego też bardziej wolę siebie w roli czarnej damy niż ją spożywać w postaci kawki 😉VI powód dlaczego nie piję kawy – negatywny wpływ na układ sercowo-naczyniowyTo jest bardzo ważne zagadnienie. Po wypiciu kawki zawsze serce szybciej bije, tak nienaturalnie. Nie lubię tego uczucia, chociaż pijąc kawę starałam się nie zwracać na to uwagi. W połączeniu z nikotyną to istny szok dla organizmu. Przez takie właśnie działanie wykończył się mój dziadek nie będąc wcale wiekowym bo liczył zaledwie 64 wiosen. Kilka mocnych, czarnych kaw dziennie, do tego papierosy i rozległe wrzody gotowe a przy tym słabiutkie serce. Nie zamierzam powielać tego schematu, mimo że były czasy kiedy postępowałam podobnie. Na szczęście otrząsnęłam się z tego letargu. Kofeina rozregulowując układ nerwowy przyczynia się do powstawania i rozwoju zaburzeń rytmu serca co również jest mi doskonale znane z sztucznie przez kofeinę reakcja stresowa związana z wydzielaniem do krwi adrenaliny, kortyzolu i katecholamin powoduje wzrost ciśnienia krwi, organizm próbuje obniżyć ciśnienie do odpowiedniego poziomu ale nie trwa to długo gdyż sięgając ponownie po kawkę dajemy znowu kopa. Aparat regulacji ciśnienia zaczyna wariować co może przyczynić się do rozwoju nadciśnienia. Ponad to kawka szczególnie ta wypita po posiłku /mój przypadek 😉 / zwiększa poziom homocysteiny we krwi. Homocysteina to aminokwas za zwiększenie ryzyka powstawania chorób również mieć na uwadze, że kawcia zmniejsza elastyczność i wydajność naczyń krwionośnych. Zaburzając ich pracę powoduje opuchnięcia i obrzęki. Odkąd nie piję kawy pożegnałam się z podpuchniętymi oczami 🙂VII powód dlaczego nie piję kawy – wywołuje depresję Mając na uwadze fakt, że kawa powoduje wieczną huśtawkę hormonów stresu, związaną z tym bezsenność oraz wypłukuje cenne minerały w tym magnez i żelazo, bardzo szybko można popaść w depresję. Wpływ na to ma również fakt sztucznego pobudzania wytwarzania serotoniny – hormonu szczęścia i przyjemności. Jeśli jest to powtarzane może doprowadzić do obniżenia nastroju i w konsekwencji do depresji. Aby można było osiągać przyjemność z picia kawy, potrzeba jej coraz więcej gdyż organizm uodparnia się na dawki i woła o więcej. To prosta droga do uzależnienia i i nieuzależniony człowiek szybko wychwyci negatywne skutki po spożyciu kawy. Jednak osoba uzależniona poczuje przypływ energii, radość, zapał – tylko że to wszystko jest zdradliwe. Taki ktoś po prostu aby poczuć się tak jak należy musi sobie zapodać coś extra. Tak działa każdy znoszę wszelkich dołów a depresja wydaje mi się czymś bardzo strasznym, więc również i dlatego cieszy mnie moja powód dlaczego nie piję kawy – zatrucie pestycydami, zanieczyszczenie Plantacje kaw są olbrzymie i aby przynosiły zysk opryskiwane są przeróżnymi, bardzo szkodliwymi pestycydami. Biznes kawowy jako niebywale dochodowy musi się wszak rozwijać. To dlatego lobby kawowemu zależy aby prawda o działaniu kawy nie wyszła oficjalnie na jaw. Nie jest to trudne zadanie ponieważ dysponują silnym asem w rękawie w postaci kofeiny, która jest silnie uzależniająca /należy do grupy substancji amfetaminopodobnych/ a jak wiadomo zaprzyjaźnić się z nałogiem można bardzo szybko i skutecznie, ale zakończyć tę toksyczną znajomość niestety już o wiele nałogowi kofeiniści nie dadzą nic złego na temat kawy powiedzieć odwalając tym samym ogromną przysługę dla przemysłu tego aby nie zmarnować absolutnie niczego wykorzystuje się wszystkie ziarna czy to chore, zniszczone, podeptane czy nadgniłe. W kawach mielonych czy rozpuszczalnych wszak tego i tak nie widać i nie widać więc miałam ogromną motywację aby zaprzestać popijania kawki. Jak już wspominałam okres odstawienia jest trochę męczący ale w moim przypadku było to łatwiejsze rozstanie z nałogiem niż w przypadku papierochów. Te rzucałam kilkakrotnie aż w końcu się udało. Najgorsze są 3 pierwsze dni, potem już z górki. Po tygodniu zupełnie nie ciągnęło mnie już do do tej pory uwielbiam jej aromat ale teraz raczę się wyłącznie zapachem tak parzonej jak i surowej kawy. Jakość mojego życia się poprawiła, zyskałam na wyglądzie a sen stał się prawdziwym snem i o dziwo teraz potrzebuję go mniej a czuję się bardziej wyspana. W taki to oto sposób zyskałam w bonusie dodatkowy czas, który wcześniej przesypiałam tak naprawdę nie wysypiając się jak należy . Obecnie w moich żyłach nie krążą już hormony stresu i czuję się z tym a może znajdziecie przyczynę Waszych dolegliwości. Ja szukałam wiele lat ale w końcu znalazłam, czego i Wam życzę. Również byłam zaślepiona mitami na tema kawy ale musiałam to przejść na własnej skórze aby dotarła do mnie powaga problemu. Już nie chcę się sztucznie pobudzać, teraz pragnę aby moim normalnym, codziennym stanem była werwa, energia do działania a kiedy poczuję się zmęczona po prostu chcę odpoczywać a nie parzyć sobie kolejne kawki aby zabić zmęczenie i oddać się zwodniczej przyjemności…Popełniłam również film na ten temat więc jeśli masz ochotę mnie pooglądać i wysłuchać, serdecznie zapraszam. Zerknij również tutaj: Urszula Chincz jest prezenterką, dziennikarką, a od kilku lat działa w sieci, gdzie jest znana jako Ula Pedantula. Kobieta opowiedziała o tym, że od ponad dwóch lat nie pije alkoholu. Dziennikarka nie ukrywa, że na początku nie było jej łatwo. W nowym filmie ujawnia, jak ta decyzja wpłynęła na jej zdrowie i samopoczucie. Ula Pedantula udostępniła film na swoim kanale w serwisie YouTube, w którym zdecydowała się podzielić swoją historią dt. odstawienia alkoholu. Dziennikarka nie pije już od ponad dwóch lat. Do tej zmiany skłoniła ją troska o swoje zdrowie. Urszula Chincz przyznaje, że nie było łatwo, ale udało się jej wytrwać w swoim postanowieniu. "To się robiło niepokojące" Prezenterka w filmie zaznacza, że jej jedyną motywacją do podjęcia decyzji o rezygnacji z alkoholu, było zdrowie. Kobieta przyznała, że alkohol towarzyszył jej wcześniej w niewielkich ilościach. Chincz zdradziła: "To tzw. francuski alkoholizm, czyli lampka wina do kolacji". Urszula Chincz zwraca uwagę na ważny aspekt. Chodzi o to, że spożywanie alkoholu stało się nieodłącznym elementem kultury i codzienności wielu ludzi. Podała także przykład włoskiego lekarza, który zalecał regularne spożywanie wina do obiadu i kolacji. Chincz powiedziała: "Okazywało się, że ta lampka była co wieczór i to się robiło niepokojące. Zrobił się z tego jakiś rodzaj rytuału. Kiedy go nie było, to odczuwałam jakiś brak. I to mi się wydało lekko niepokojące". Zdaniem eksperta: Czy alkohol tuczy? "Alkohol nie służy zdrowiu" Prezenterka przyznała, że nie zrezygnowała z picia alkoholu z dnia na dzień. Zaczęła ograniczać go stopniowo, notując, w jakich dniach zdecydowała się na kieliszek alkoholu, a w jakich nie. Dzięki temu stworzyła z tego dobry nawyk. Urszula Chincz podkreśla: "Alkohol nie służy zdrowiu. To nie jest tylko banał wywieszany w barach przez obowiązkową zawieszkę. Alkohol jest czynnikiem kancerogennym w przypadku wielu nowotworów". Ula Pedantula przyznała także, że rezygnacja z alkoholu nie była łatwa, szczególnie kiedy jej mąż pił wieczorem schłodzony kieliszek ulubionego białego wina. Jednak udało jej się. W rezygnacji ze spożywania alkoholu widzi same plusy. Przyznała, że poprawiła się jakość jej snu, a dzięki temu czuje się zregenerowana i jest w lepszej formie. - Są same plusy tej rezygnacji, nie ma minusów, ja żadnych nie odczułam. Czuje się lepiej, czuje się bystra i świeża — dodała. Skutki nadużywania alkoholu Eksperci skutki nadmiernego spożywania alkoholu dzielą na krótko- i długoterminowe. Nowe badania naukowe wykazują, że nawet niewielkie ilości alkoholu nie wpływają pozytywnie na nasze zdrowie. Są niebezpieczne szczególnie dla zdrowia serca. Nadmierne picie sprzyja wypadkom takim jak urazy głowy, ryzykowanym zachowaniom związanym z kontaktami seksualnymi bez zabezpieczenia czy utratą rzeczy osobistych poprzez bycie rozkojarzonym i staniem się łatwym łupem dla złodziei. Alkohol przede wszystkim odbija się na naszym zdrowiu. Nawet zwykłe zatrucie alkoholem może powodować drgawki, wymioty, odwodnienie czy utratę przytomności. W długoterminowej skali nadużywanie alkoholu zwiększa ryzyko wielu schorzeń np. chorób serca oraz wątroby czy nowotworów. Do najczęstszych rodzajów chorób nowotworowych, które wiążą się z nadmiernym piciem, lekarze wskazują raka wątroby, raka jelita i raka piersi. Bo jest smaczny, przyjemnie rozluźnia, dodaje animuszu, łagodzi kompleksy, "leczy" nieśmiałość, podkręca życie towarzyskie. I co to w ogóle za pytanie? Cóż, czasem odpowiedzi na banalne pytania mogą nas bardzo zaskoczyć… A może warto zastanowić się nie "dlaczego", ale "po co" pijemy? Tomek, 32 lata: Piję dla rauszu, bo jest przyjemny. To jest prawdziwa zabawa - totalne rozluźnienie, śmiech z trzewi. Dla mnie alkohol to rozrywka. Nie lubię tylko przesadzać. Rausz wystarczy. Krzysztof, 45 lat: Piję whisky, ostatnio burbon. Dlaczego? Bo mi smakuje, bo jest wyrazista, lekko słodka, właściwie każda ma inny smak. Żeby się nim delektować wystarczy odrobina w szklaneczce, i tyle teraz pijam. Czasem piwo, ostatnio pszeniczne, ale też tylko dla smaku, bo większe ilości są za ciężkie na żołądek. Kiedyś pijałem po butelce bardzo dobrego piwa po pracy, na rozluźnienie, ale gdzieś tak po dwóch tygodniach przestało mi smakować i sobie dałem spokój. Jak byłem bardzo młody to zależało mi, żeby poszaleć, popisać się. Teraz już nie lubię się upijać. Choć z fajnym towarzystwem, gdy jest zabawa to nawet bym mógł. Piotr, 38 lat: Pijemy z żoną wino do obiadu czy kolacji. Bo jest smaczne, bo to taki nasz rytuał. Czasem umawiam się z kolegami na picie. Wtedy piwo plus wódka. I jest to naprawdę spotkanie na picie, reszta - oglądanie meczu, jakieś gry, nawet gadanie - to tylko dodatek. Wtedy idziemy na całość. Mam też na swoim koncie, choć to dość odległe czasy, "tripy" z cyklu: sześciopak, Internet i ja. Picie, słuchanie muzyki, totalne wyłączenie, poza czasem, ludźmi, sprawami, problemami. To typowe odpowiedzi i ta przyjemna, bezpieczna strona używania alkoholu. Dla większości ludzi spotkanie z trunkiem właśnie tak wygląda. Nawet pewne fizyczne dolegliwości, odczuwane następnego dnia, jeśli ciut przeholowaliśmy z ilością alkoholu, są ceną do przyjęcia za fantastyczne chwile spędzone w przyjaznym gronie, trochę podkręcone i podkoloryzowane procentami. "Alkohol jest dla ludzi!", "Trzeba pić z głową!", "Trzeba znać umiar!" to hasła, które dla większości z nas są oczywistością. Nie trzeba się zastanawiać, bo picie alkoholu nie łączy się z żadnymi - no, może poza wspomnianym już lekkim bólem głowy - konsekwencjami. Wojtek, 27 lat (znak szczególny - spora blizna na przedramieniu, po uderzeniu szklanką piwa): Bo lubię! Jak powiedział Himilsbach, picie wódki wprowadza do szarej rzeczywistości element baśniowy. Asia, 30 lat: Teraz właściwie piję rzadko, czerwone wino albo jakiś drink dla relaksu i nastroju, z mężem, ze trzy razy do roku na spotkaniu z koleżankami lub w gościach. Właściwie tak… bez powodu, coś trzeba pić. Piję towarzysko, bo inni piją. Gdy byłam nastolatką miałam taki okres, że piłam bardzo dużo i to raczej nie było normalne. Chciałam być wyjątkowa w grupie. Na osiedlu były dziewczynki z bardzo dobrych domów albo takie "puszczalskie". Nie należałam ani do jednych, ani do drugich. Musiałam znaleźć dla siebie niszę. Więc wymyśliłam, że będę piła lepiej - czyli więcej - niż chłopaki. Chyba nic to w moim życiu nie zmieniło, ta wymarzona pozycja w grupie nie została zdobyta. W którymś momencie przestałam. Chyba tylko dlatego, że znalazłam innych znajomych, zmieniłam środowisko. Później, w wieku dwudziestu kilku lat, miałam jeszcze taki okres, że sączyłam wieczorami wino. A czasem zaczynałam dużo wcześniej niż wieczorem. Brałam wtedy antydepresanty. Efekt był taki, że byłam jak za szybą, nic nie czułam, byłam odcięta. Nawet mi się to podobało. Dość szybko się jednak zorientowałam, o co chodzi i trochę przestraszyłam. Wtedy przestałam. Iza, 25 lat: Bardzo lubię smak słodkich alkoholi, to trochę jak słodycze, jeszcze lepsze nawet, bo z dodatkowym efektem. Kiedy odkryłam irish coffee, piłam ją stale. Właściwie już do pierwszej porannej kawy dolewałam adwokata czy inny słodki likier. Potrafiłam w ciągu dnia wypić kilka takich. I prawdę mówiąc byłam na lekkim rauszu cały dzień. Kiedyś siostra mi na to zwróciła uwagę. Pomyślałam, że to jednak dziwne i nie chcę tak. Przypomniała mi się moja ciotka, która zawsze była lekko wcięta. Dzieciaki ją lubiły, bo pozwalała na bardzo dużo i rozmawiała z nami jak z dorosłymi. Ale w rodzinie była "kimś gorszym", dziwadłem, wszyscy się z niej podśmiewali, lekceważyli ją. Skończyłam z codziennymi dolewkami alkoholu do kawy, ale czasem sobie pozwalam na taki "deser". Wiola, 34 lata: Kiedyś naprawdę lubiłam pić. Chyba nawet nie smak był najważniejszy, ale efekt. Ten fajny szumek w głowie, odwaga, fantazja. Było wesoło, przyjemnie, miło. Ludzie stawali się bardziej otwarci i interesujący. Zdarzały mi się niesamowite przygody. Tak poznałam mojego męża. Przez kilka lat byliśmy jak para z filmu. Piliśmy razem, podróżowaliśmy, mieszkaliśmy w drogich hotelach, kupowaliśmy piękne rzeczy. A potem nagle się zorientowałam, że on pije za dużo, więcej niż bym sobie życzyła, że staje się nieprzyjemny. Picie łączyło się coraz częściej z kłótniami i łzami. Sama piłam, żeby się odciąć albo popłakać. Z mężem nie chciałam - nie chciałam, żeby on pił. Ale alkohol i tak lądował na stole. Więc piłam, żeby… dla niego zostało mniej do wypicia. Michał, 26 lat: Nie piję prawie wcale, bo za każdym razem tak ciężko chorowałem, że to było bez sensu. Nie ciągnie mnie wcale, bo bardzo dobrze pamiętam, ile mnie to kosztuje i jak potem cierpię. Krzysztof: Nie wierzę w to, że nie można sobie powiedzieć dość. Wiem, ile mogę wypić i gdy robi się słabo, sennie, to kończę, idę na spacer albo spać i koniec. Ci, którzy nie wyhamowują, według mnie tak naprawdę nie chcą. Dostarczanie do organizmu chemicznej substancji psychoaktywnej, którą jest alkohol, działającej na układ nerwowy, ma niemal natychmiastowe skutki, przyjemne i ujemne - w zależności od ilości tej substancji (czyli stężenia alkoholu we krwi). Rausz, wesołość, rozluźnienie, większa otwartość, łatwość nawiązywania znajomości należą do najczęściej wymienianych zalet picia alkoholu. Bywa, że nasilenie fizycznych dolegliwości, będących reakcją organizmu na zatrucie substancją chemiczną spowoduje duże ograniczenie picia - po prostu nie zażywamy czegoś, co nam ewidentnie szkodzi. Innym kosztem picia mogą być nieakceptowane zachowania społecznie. Jeśli usłyszymy następnego dnia: "Trochę przesadziłeś z tymi śpiewami", czy: "Twój taniec na stole był dobry, cały lokal już cię zna", albo: "No, nieźle wyglądałeś z twarzą w sałatce", może nam się odechcieć picia na dłuższy czas. W każdym razie przystopujemy. Podobną decyzję wywoła niepokój o zdrowie, o to, że dalsze picie może grozić uzależnieniem, niechęć do ucieczki od rzeczywistości (skojarzenia z kimś, kto jest chory na alkoholizm). Tak zareagować i podjąć odpowiednie działania może ktoś, kto ma jeszcze możliwość normalnego łączenia faktów. Dla tych, którzy przekroczą pewną granicę - wolnego wyboru - słowo "umiarkowanie" nie ma już jednak racji bytu. Mariusz, 37 lat: Jako dziecko byłem strasznie zalękniony i zawsze gdzieś z boku. Bałem się odezwać, zwrócić na siebie uwagę. Potwornie się wstydziłem. I marzyłem, żeby być normalny, czyli nie bać się ani wstydzić. Kiedy miałem ze 13 lat, na koloniach zobaczyłem, jak chłopaki świetnie sobie radzą, bawią się na dyskotece, są śmiali, bez problemu podchodzą do dziewczyn. Ja bym się w życiu nie odważył! Wcześniej wypili trochę wina. Przeskoczyła mi w głowie jakaś zapadka i już wiedziałem, co trzeba zrobić. Po tych wakacjach całkowicie zmieniłem znajomych i zacząłem leczyć swój chorobliwy wstyd piwem albo tanim winem. Eksperymentowałem. Jakie ilości przyniosą jaki efekt. Czy więcej alkoholu to więcej luzu i mniej lęku? Wagary, picie od rana, potem wyjazd do internatu i całkowita wolność od jakiejkolwiek kontroli. W którymś momencie brak lęków - po alkoholu - równał się agresja i doły psychiczne, ale bez alkoholu lęki były nie do zniesienia, nieporównywalne do tych z dzieciństwa, które chciałem kiedyś wymazać i zacząłem to robić piwem. Katarzyna, 41 lat: Już nie piję, od paru lat. Za bardzo mi szkodziło. Ale lubiłam! Smak, i to, co robił mi w głowie. Zmieniałam się w kogoś fajniejszego niż byłam naprawdę. Tak mi się wydawało. Po paru drinkach byłam mądrzejsza, bystrzejsza, bardziej błyskotliwa. Ładniejsza, seksowniejsza. No, i odważniejsza. To niestety miało uboczne skutki - pakowałam się w niebezpieczne historie, traciłam kontrolę nad zdarzeniami i sobą. Jeśli alkohol zaczyna załatwiać coś innego niż miłą atmosferę podczas towarzyskich spotkań, jeśli staje się lekarstwem albo elementem niezbędnym, jeśli wprawia w stan, w jaki nic innego nie wprawia, w stan, o jakim marzymy, którego pożądamy - powinno zapalić się w głowie alarmujące czerwone światło! Bo gdy jakiś środek z zewnątrz zaczyna załatwiać za nas rzeczy, które powinniśmy wypracować sami, może to oznaczać, że jesteśmy na progu korytarza, który niebezpiecznie i nieuchronnie prowadzi stromo w dół. Niestety ci, których najbardziej to dotyczy nie chcą się przyglądać, zastanawiać, ani tym bardziej wycofywać. Bo nie chcą rezygnować z tego cudownego środka, który obiecuje, że wreszcie będą mogli normalnie - albo tak, jakby chcieli - funkcjonować. Być może sprawdzili już inne metody, może nawet nie próbowali ich szukać. Gdy już zapadka zapadła - trudno przestać. Przez pewien czas "lekarstwo" będzie działało. Przestaje stopniowo, niepostrzeżenie. Reakcja - trzeba przyjmować większe dawki, żeby osiągnąć ten sam poziom "odlotu". Czasem tego pierwszego, powalającego i oszałamiającego efektu nigdy już nie da się powtórzyć, ale podatny na uzależnienie umysł nie jest w stanie tego "złapać". Próbuje dalej. Żeby się zatrzymać musi się zdarzyć tragedia (choć nawet to nie zawsze działa), pijąca osoba musi osiągnąć swoje dno, czyli taki punkt, w którym konsekwencje zdecydowanie przewyższą - w jego czy jej własnych oczach - korzyści z picia. Jeśli doszło do uzależnienia jedyną jak dotychczas skuteczną metodą okazuje się całkowita abstynencja. Człowiek uzależniony, chory na chorobę alkoholową, nie jest bowiem w stanie kontrolować ilości wypijanego alkoholu. Pije do oporu, bez względu na wszystko. Nawet jeśli jednego dnia uda mu się - cudem, przypadkiem lub jakimś nadludzkim wysiłkiem - skończyć przed całkowitym upojeniem, zwykle wykorzysta to na korzyść choroby, czyli de facto na własną zgubę: "Jeśli potrafię nad tym zapanować, to o co chodzi? Mogę przestać kiedy zechcę. A teraz właśnie nie chcę!". Pomocne może okazać się pytanie: "Po co piję?" "Po co sięgam po alkohol?". Jeśli odpowiedź przypomina odpowiedzi Tomka, Krzysztofa i Piotra, wszystko jest w porządku. Gdy bliższe są odpowiedziom Asi, Izy i Wioli - warto się zatrzymać i zastanowić, co dalej. Zbieżności z opowieściami Mariusza i Katarzyny wymagałyby poważniejszych kroków. Po pomoc można zwrócić się między innymi do Anonimowych Alkoholików ( albo do ośrodków leczenia uzależnień. Katarzyna: Czy gdybym wiedziała, co będzie dalej, jakie poniosę konsekwencję, to bym nie piła albo jakoś picie ograniczyła? Nie sądzę. Obawiam się, że wtedy zrobiłabym wszystko, żeby udawać, że to mnie nie dotyczy. Alkohol był zbyt ważny, zbyt dużo mi załatwiał, mogłam na niego sporo zrzucić. Zrzucić przed samą sobą - choć się nie przyznawałam. Łatwiej było powiedzieć: Nigdy w życiu bym się nie zadawała z tymi ludźmi na trzeźwo, niż przyznać, że towarzystwo, do którego aspirowałam przerażało mnie, albo zwyczajnie nie chciało mi się wysilić, żeby tam w naturalny, normalny sposób wejść. Łatwiej było "po pijaku" zadawać się z byle kim, niż na trzeźwo zapracować na wartościowe przyjaźnie. Łatwiej było znaleźć wytłumaczenie, że nie ma dla mnie pracy, bo nie mam znajomości ani nie kradnę, niż pójść na wymagające, trudne studia, poświęcić pięć lat życia na ciężką pracę, naukę, włożyć wysiłek w zdobycie czegoś i zasłużenie na taką pracę… A ograniczenie, umiar? To było nie do pomyślenia! Bo ja lubiłam - wolałam myśleć, że lubię, a nie że muszę - wypić do dna, do oporu. Śmieszyło mnie picie jednego kieliszka przez całą imprezę. To było zupełnie bez sensu… Autorka prowadzi blog o uzależnieniach: Mika Dunin w "Antyporadniku" jest przewrotna aż do bólu. Bo niektóre jej obserwacje i uwagi autentycznie bolą. Albo irytują. I prowokują. Nie chodzi tu jednak o pustą prowokację. Bo ten dowcipnie i z przekorą napisany "poradnik" prowadzi wprost ku refleksji nad życiem, relacjami i wartościami. Refleksji bardzo budującej. Zdobądź swój ezgemlaprz już za 17,19 zł Książki autorstwa Meszuge o alkoholizmie - zobacz Nazywają mnie Meszuge, jestem alkoholikiem. W chwili obecnej alkohol nie stanowi problemu w moim życiu. Kiedy mówię coś takiego podczas mityngu AA, to zwykle znajdzie się ktoś, kto ironicznie spyta, po co w takim razie nadal chodzę na te mityngi. Odpowiadam... Chcę to przeczytać W alkoholu zakochałem się, będąc mężczyzną trzydziestoletnim. Nie była to więc miłość od pierwszego wejrzenia. Jednak nie mam najmniejszej wątpliwości, że szukałem jej, w pewnym sensie, od wczesnego dzieciństwa. Chcę to przeczytać Z alkoholizmem jest inaczej. Alkoholizm nie usprawiedliwia, alkoholizm zobowiązuje. Jak to możliwe, że to książka nie tylko dla alkoholików? Chcę to przeczytać "Fast food", "fast sex", "fast car" wyznaczają nam często drogę "na skróty", pokazując, że czekanie na spełnienie pragnień jest stratą czasu. Trzeba być ciągle w ruchu, żeby "coś się działo". A gdy tak nie jest, rozwiązaniem jest tabletka o piorunującym działaniu lub inny środek przywracający nam stan bycia na haju >> Dlaczego się uzależniamy? Dlaczego pijesz? - pytanie rzadko dzisiaj zadawane. Częściej można usłyszeć: Dlaczego nie pijesz? Bohaterowie tego filmu nie piją. Nie dlatego, że alkoholu nie lubią. Wręcz przeciwnie - kiedyś całkowicie zawładnął on ich życiem. Teraz to, co udało im się ocalić z powodzi piwa, wina i wódki muszą układać na nowo. Wszyscy piją >> Chcę to obejrzeć Filmy edukacyjne z serii: Uwaga życie! adresowane są przede wszystkim do młodzieży szkół gimnazjalnych i średnich. Pokazują problemy współczesnego świata, z którymi spotykamy się na co dzień. Poniżej publikujemy list w całości: Mam 27 lat i nie piję alkoholu. Na wstępie zaznaczę, że nie jestem alkoholikiem ani nie przyjmuję żadnych leków. Po prostu alkohol mi nie smakuję. W moim rodzinnym domu nikt nie jest fanem zakrapianych imprez. Świetnie bawimy się bez tego. Pierwsze piwo spróbowałam dopiero na studiach – nie smakowało mi. Później piłam okazjonalnie pół kieliszka wina czy szampana, bo było mi głupio ciągłe się tłumaczyć, dlaczego nie piję. Po akcji na jednym z weseli, gdzie dziewczyna naskoczyła na mnie, że jestem nieuprzejma, nie pijąc kolejnego kieliszka za zdrowie państwa młodych, powiedziałam dość. Obiecałam sobie, że jeśli nie będę mieć ochoty na alkohol, to będę mówić po prostu nie. Przyjaciele zrozumieli gorzej z dalszą rodziną, która przy okazji kawki i jubileuszy dziwiła się, że młoda kobieta nie chcę się rozerwać. Niestety w naszym kraju jest jakiś niepisany obowiązek picia alkoholu przy każdej okazji. Zobacz również: "Wcześniej żyłam w rytmie jego picia, dziś odzyskuję kontrolę nad swoim życiem". O współuzależnionych Przy każdej imprezie muszę tłumaczyć się z tego, że nie piję alkoholu. Ludzie patrzą na mnie, jakbym była odmieńcem. Najgorzej jest na wyjazdach służbowych i imprezach typu wesele. Ludzie, którzy mnie nie znali i nie rozumieli mojego wyboru, ciągle pytali, dlaczego nie pije. Odpowiedź, bo nie chce – ich nie satysfakcjonowała. Drążyli temat. Mój chłopak, widząc moją narastającą frustrację, wymyślił bajeczkę, że po alkoholu mdleje. Dopiero wtedy odpuścili. Czy w naszym kraju trzeba kłamać, by ludzie dali spokój? Na to wygląda. Jestem ciekawa, jak inne osoby niepijące radzą sobie z natarczywością innych. Chętnie się dowiem. Zachęcamy was do dzielenia się swoją opinią oraz własnymi historiami pod adresem: redakcja_lifestyle@ Wybrane maile opublikujemy w serwisie Kobieta Onet. infografika alkohol w Polsce 11 powodów, by zrezygnować z wieczornego drinka Opublikowano: 19:40Aktualizacja: 21:27 Żeby się rozluźnić albo odreagować. Dla smaku, do kolacji, towarzysko. Bo jest wesoło, bo jest smutno, bo po prostu mamy ochotę. Powodów do picia alkoholu jest mnóstwo. A my znaleźliśmy 11 powodów, dla których warto nie pić. A przynajmniej nie codziennie! Osiągniesz inny stan umysłuNareszcie się wyśpiszZłapiesz lepszy kontakt z partneremOdciążysz wątrobę i trzustkęSchudnieszBędziesz lepiej wyglądaćUdowodnisz coś samej sobieZaczniesz uprawiać sportBędziesz mieć czas na refleksjęZweryfikujesz przyjaźnieBędziesz rzadziej chorować Zwłaszcza w czasie sporo dyskutuje się o tym, jak się pije w naszym społeczeństwie oraz kiedy picie staje się problemem. Mówi się o tym, kto i dlaczego nie pije. Szum wokół ukrytego alkoholizmu zapoczątkowała dziennikarka muzyczna Małgorzata Halber, wydając książkę „Najgorszy człowiek na świecie” – o chorobie alkoholowej właśnie, o terapii i uczeniu się życia od nowa. W komentarzach pod wywiadami z nią zrobiło się gorąco. Były starcia i dyskusje na temat tego, co już jest problemem alkoholowym, a co zwykłym kontrolowanym piciem. Potem wszyscy klikaliśmy felieton Jakuba Żulczyka, który w nawiązaniu do książki Halber też opowiedział o swoich nałogach. I tak w mediach zaczęły się rozmowy o polskim piciu. Niedawno spotkałam się ze znajomym, notabene przy winie. Mówi: ­– Zrobiłem sobie detoks. Nie piję już od trzech dni… Komentarz wydaje mi się zbędny. Może jednak cała ta trwająca dyskusja o alkoholu jest dobrym momentem, żeby przekonać się na sobie, jak to jest z niego zrezygnować? Niekoniecznie na zawsze. Może na kilka dni albo tygodni. Tak czy inaczej, gdy odpuścisz sobie wieczornego drinka czy wino, sporo się zmienia… Osiągniesz inny stan umysłu Propozycja jest prosta: mały eksperyment. Jeśli masz nawyk codziennego kończenia dnia przysłowiową lampką wina – odpuść sobie, powiedzmy, na trzy dni. Nieważne, czy chodzi tylko o dwa kieliszki wina, czy o jednego drinka. Do kolacji wypij ulubioną herbatę. Albo – jak w dzieciństwie – zrób sobie kakao. Po takich dwóch–trzech dniach przerwy naprawdę osiągniesz inny stan umysłu. Będziesz się czuć rześko, pomysły w ciągu dnia same będą ci wpadać do głowy, bez problemu wykonasz nawet trudne zadanie w pracy. Pewnie nie będziesz tak marudna jak zwykle (chyba że narzekanie masz wpisane w charakter). Spróbuj, bo taka świeżość umysłu może ci się spodobać bardziej niż myśl o wieczornym drineczku na rozluźnienie. Nareszcie się wyśpisz Pewnie protestujesz w tym momencie: „Jak to, przecież właśnie kieliszek wina jest dobry na sen”. OK, może i łatwiej jest zasnąć po alkoholu, ale tu chodzi o jakość snu. Zamiast się regenerować, organizm musi metabolizować dostarczony mu alkohol. Nawet jeśli rano budzisz się bez tradycyjnego kaca, to ciężej się wstaje, no i potrzeba dłuższego rozruchu, żeby wbić się w tryb dzienny. Rezygnując z wieczornej porcji wina, dodajesz sobie więcej energii następnego poranka. Nie masz tego nieprzyjemnego posmaku i suchości w ustach, nie czujesz ciężkości na wątrobie. Po prostu ci się chce! W przestrzeni zakupowej HelloZdrowie znajdziesz produkty polecane przez naszą redakcję: Trawienie, Verdin Verdin Fix, Kompozycja 6 ziół z zieloną herbatą, 2 x 20 saszetek 15,90 zł Trawienie WIMIN Lepszy metabolizm, 30 kaps. 79,00 zł Odporność, Good Aging, Energia, Trawienie, Beauty Wimin Zestaw z lepszym metabolizmem, 30 saszetek 139,00 zł Złapiesz lepszy kontakt z partnerem Alkohol pomaga oddalić się od problemów, ale często jednocześnie powoduje, że oddalamy się też od swojego partnera. Alkohol pomaga się rozluźnić, zdystansować. Często właśnie dla złapania tego dystansu po niego sięgamy. Tym samym jednak łatwo zdystansować się także od partnera, od tego, co ci chce powiedzieć, od jego potrzeb. Jeśli odpuścisz wieczorne relaksowanie się przy alkoholu, może dzięki temu nie oddalisz się od swojej połówki albo wręcz dostrzeżesz, że coś między wami nie gra. Na trzeźwo będzie ci łatwiej zauważyć nawet drobny sygnał i zareagować. Po drinku możesz zupełnie zignorować np. to, że ukochany jest zły, obrażony, urażony. Po alkoholu ocena i otaczającej rzeczywistości, i emocji oraz reakcji ludzi jest po prostu zupełnie inna. Można w ten sposób wiele przegapić… Odciążysz wątrobę i trzustkę Wątroba odpowiedzialna jest za metabolizm alkoholu. Musi go przetworzyć i zneutralizować. Ma niby zdolność do regenerowania się. Ale bez przesady – codzienne picie nawet niezbyt dużej ilości alkoholu to krótka droga do jej zapalenia albo niewydolności. Jeśli wydaje ci się, że dwa kieliszki wina jej nie zaszkodzą, to się mylisz – pomyśl, że aby je zmetabolizować, wątroba potrzebuje aż czterech godzin! Zresztą cierpi nie tylko ona, ale też trzustka. Codzienne picie alkoholu uszkadza jej struktury. A ten organ się nie regeneruje. Odstawienie wieczornego drinka będzie wielkim ukłonem w ich stronę. We Francji, gdzie wino pije się z umiarem, ale ciągle, i do lunchu, i do kolacji, nadmierne spożycie alkoholu zostało zidentyfikowane przez międzynarodowy zespół badaczy jako główna przyczyna zgonów związanych z wątrobą. Naukowcy opublikowali w „The Journal of Hepatology” wyniki badań, które pokazują, że we Francji 69 proc. przypadków raka wątroby to wina intensywnego picia. Schudniesz Jeśli pijesz alkohol codziennie, to jego odstawienie już na dwa tygodnie może oznaczać więcej luzu w pasie i… ze 2 kg mniej. Bo alkohol to kalorie. Jeden kieliszek (150 ml) wytrawnego wina to 100 kalorii, słodkiego już ponad 140, duże jasne piwo dostarcza 245 kalorii, a kieliszek (50 ml) whisky –110 kalorii. Ale to nie wszystko. Drink to jeszcze więcej kalorii, bo przecież poza alkoholem dochodzą dodatki, takie jak cola, syropy smakowe i cukier. Zwolennicy wina też nie mają lekko, bo nawet jak poprzestaną na dwóch kieliszkach, czyli mniej więcej 200 kaloriach, to poczują ochotę na przekąski, bo alkohol wzmaga apetyt. I się zaczyna – a to serek, a to kawałek kabanosa, a to kanapeczka. I nie wiadomo kiedy dorzuciliśmy sobie do dziennego jadłospisu nadprogramowe 500 kalorii. Dużo! Będziesz lepiej wyglądać Pijąc alkohol, odwadniasz organizm. Nerki filtrując krew, usuwają niepotrzebne lub szkodliwe dla organizmu substancje – na przykład właśnie etanol. Żeby przefiltrować krew, w której jest alkohol, potrzebują dużej ilości wody. Po dwóch kieliszkach wina w ciągu około dwóch godzin z moczem stracisz co najmniej pół litra wody. To dużo, zwłaszcza gdy w trakcie picia wina nie pijesz wody. Jeśli odwadniasz organizm, odwadniasz też swoją skórę. Regularne przyjmowanie alkoholu spowoduje, że cera będzie sucha i wrażliwsza na czynniki zewnętrzne, typu zmiany temperatury czy źle dobrane kosmetyki. Wtedy łatwiej o podrażnienia. Przy długotrwałym odwodnieniu twarz traci blask, jej odcień niezdrowo szarzeje, powstają zmarszczki. Do tego alkohol zaburza gospodarkę hormonalną w organizmie i dochodzi do zatrzymania wody. Efekt? Budzisz się z opuchniętą buzią i oczami. Udowodnisz coś samej sobie Z jednej strony kieliszek wina czy piwko co wieczór to nic wielkiego. Z drugiej – skoro nic wielkiego, to zrezygnuj z alkoholu na dwa tygodnie. Przypomnisz sobie, jak to jest funkcjonować zupełnie na trzeźwo, i udowodnisz sobie, że stać cię na to, jeśli chcesz. Poczujesz, że masz pełną kontrolę nad sobą i swoim życiem. Przekonasz się poza tym, jak fajnie jest nie pić – pojawi się ochota na dodatkowe aktywności. Okaże się, że możesz się wyluzować na sto innych sposobów. A po tych dwóch tygodniach abstynencji myśl o wieczornym drinku czy piwie nie będzie aż tak kusząca. Zaczniesz uprawiać sport Prędzej czy później, ale jest duża szansa, że gdy zrezygnujesz alkoholu, aktywujesz się ruchowo. Nie chodzi o to, że nagle zaczniesz biegać maratony. Jednak ponieważ będziesz mieć więcej siły, a twój organizm odżyje, zachce ci się wyjść na spacer. Potem wyciągniesz rower, pojawisz się na zajęciach fitnessu lub jogi, a może odważysz się na crossfit! Uprawianie sportu nie idzie w parze z piciem alkoholu. Po dobrym treningu myśli się raczej o pożywnej kolacji i hektolitrach wody. Będziesz mieć czas na refleksję Czasem dobrze pobyć samemu ze sobą. Bez żadnych dystraktorów, bez towarzystwa innych ludzi i bez… alkoholu. Po prostu pobyć samemu. Dać myślom wolno płynąć swoim torem. Mieć czas i możliwość na refleksję, dać szansę pojawiającym się pewnym uczuciom – czasem przyjemnym, czasem bardziej gorzkim. Ale prawdziwym. Alkohol skrzywia rzeczywistość. Po alkoholu nic nie jest takie, jakie jest naprawdę. Zweryfikujesz przyjaźnie Eliminując codzienny alkohol w swoim życiu, eliminujesz też tzw. znajomych od kieliszka. Czy te przyjaźnie zawarte na ostrym rauszu i ci przyjaciele, z którymi się spotykasz, żeby się napić, będą nadal wartościowymi znajomościami? Odstaw alkohol na jakiś czas, a dość szybko się dowiesz, na kim możesz naprawdę polegać i z kim się dogadujesz i dobrze bawisz również na trzeźwo. Możesz się bardzo zdziwić… Będziesz rzadziej chorować Stres, wysokie tempo życia, nieregularne odżywianie się, brak ruchu… Jeśli do tej listy dodasz alkohol, to osłabienie organizmu gwarantowane. Brytyjscy naukowcy przekonują, że nasza odporność może być niższa nawet przez dobę po wypiciu dużej dawki alkoholu. A wiadomo – osłabiony organizm jest bardziej podatny na infekcje i choroby. To co, dziś zielona herbatka, sok czy kakao wieczorem? Zobacz także Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem. Małgorzata Germak Zobacz profil Podoba Ci się ten artykuł? Powiązane tematy: Polecamy

dlaczego nie piję alkoholu